Jak wyglądał powrót do domu?
Od początku przyjmowałam insulinę. Obawiałam się, że nie będę potrafiła samodzielnie odmierzyć właściwych dawek. Martwiło mnie też, że będę musiała się kłuć, aby sprawdzić poziom cukru. Jednak stosunkowo szybko zaczęłam dobrze funkcjonować z cukrzycą.
Gdy mój syn miał cztery lata, nastąpił kryzys – byłam wtedy sama w domu i nagle straciłam przytomność. Gdy się ocknęłam, stali nade mną ratownicy medyczni. Pierwsze pytanie, jakie im zadałam, brzmiało: "Gdzie jest Piotruś?" Na szczęście był bezpieczny. Okazało się, że cukier bardzo mi spadł. Kolejna taka sytuacja miała miejsce, gdy "syniu" zaczął chodzić do zerówki – tym razem to on uratował mi życie.
Śledź Nas