Diagnozę poznała Pani niejako przy okazji innych badań. Czy kiedy teraz analizuje Pani swoją historię, zauważa Pani pewne sygnały, które mogły już wcześniej wskazywać na rozwijającą się cukrzycę?
Tak, i przeraża mnie myśl, że w głębokiej nieświadomości choroby może funkcjonować – tak jak ja wtedy – mnóstwo niezdiagnozowanych osób z cukrzycą. Cukrzyca może siać spustoszenie w organizmie, a człowiek może nawet nie powiązać swojego stanu z chorobą. Mojego syna Aleksandra urodziłam w 1987 roku. Nie wykluczam, że już wtedy mogłam mieć czasową nietolerancję cukru. Niestety, w tamtych czasach standardowa diagnostyka cukrzycy ciążowej nie była powszechnie stosowana. Gdy w 2002 roku zaszłam w ciążę z moją córką Koko, zdiagnozowano u mnie nietolerancję glukozy. Tuż przed rozwiązaniem znalazłam się w Stanach Zjednoczonych i właśnie wtedy dowiedziałam się, że mam cukrzycę ciążową. Zalecono mi badanie glukometrem – siedem razy dziennie – i wprowadzenie odpowiedniej diety, aby sprawdzić, które produkty działają na mnie dobrze, a które lepiej wykluczyć. Poddałam się zaleceniom. Wprowadzenie tych zasad ustabilizowało mój stan zdrowia i poziom glukozy. Narodziny córki przebiegły szczęśliwie, a dwa i pół roku później, w wieku 43 lat, urodziłam Kaszmir. Pamiętam, że po narodzinach moich córek lekarze zasugerowali mi, że – biorąc pod uwagę genetykę – istnieje duże prawdopodobieństwo, że w dojrzałym wieku mogę zachorować na cukrzycę.
Śledź Nas